QraC pisze:Załóżcie odpowiedni temat gdyż w tym znacząco odbiegliście od niego.
To ja jeszcze parę słów w temacie. Wziąłem z Otomoto ceny używanych DL650 z poszczególnych roczników, policzyłem średnie, odjąłem te średnie od aktualnej ceny nowego DL-a i uzyskałem w ten sposób spadek wartości używanego DL-a w miarę upływu lat. Za punkt odniesienia przyjąłem aktualną cenę nowego DL-a z salonu Suzuki (34 990 zł), ponieważ w tym wątku rozpatrujemy zakup używanego versus nówki wg aktualnego cennika.
Wyszło mi takie coś:
- Utrata_wartosci_DL650.PNG (10.12 KiB) Przejrzano 4342 razy
Co z tego wynika? Ano wynika, że:
1) Spadek wartości DL650 jest w przybliżeniu liniowy, co można interpretować jako odzwierciedlenie wysokiej niezawodności motocykla (co oczywiście nie zaskakuje).
2) Spadek ten pomiędzy poszczególnymi rocznikami waha się pomiędzy 1,5 tys. (lata 2014-2015) a 4,3 tys. (2015-2016). Różnice te są względnie niewielkie (biorąc pod uwagę wartość motocykla) i możemy je przypisać niewielkiemu rozmiarowi próby.
3) Jeśli uśrednimy spadek wartości pomiędzy poszczególnymi latami, to okazuje się, że średnio spadek wartości dla roczników 2014-2019 wynosi 2,8 tys. zł. Czyli tyle w przybliżeniu kosztuje rok jeżdżenia (pomijam oczywiście koszty ubezpieczenia, serwisu itd.). Ciekawostka: jeśli założymy, że sezon trwa 8 miesięcy, to 2,8 tys. zł podzielone przez 8 daje nam ok. 350 zł za miesiąc.
No i teraz przejdźmy do meritum tego wątku, tzn. czy z finansowego punktu widzenia lepiej kupić nowy, czy używany? Otóż z powyższego wynika, że nie ma to znaczenia - i nowy, i używany z biegiem lat traci na wartości mniej więcej tyle samo.
Jednakowoż jeśli uwzględnić czynniki finansowe inne niż utrata wartości, to ukazuje się nieco inny obraz. I tu posłużę się moim przykładem, ponieważ akurat niedawno nabyłem używanego DL650 z pełną dokumentacją i mam wszelkie dane. Stąd wiem, że:
- poprzedni właściciel po trzech latach eksploatacji zostawił motocykl w rozliczeniu za kwotę o 12 500 zł mniejszą od ceny zakupu (po drodze była jeszcze firma-pośrednik, od której kupiłem sprzęt, więc cena dla mnie oczywiście wyraźnie wzrosła),
- w międzyczasie poniósł koszty utrzymania i doposażenia (kufer ze stelażem plus płyta HEED) - razem ok. 5 100 zł, co razem z utratą wartości daje 17 600 zł za 3 lata eksploatacji; to ponad połowa wartości zakupu.
Teraz z mojego punktu widzenia - nie chce mi się już tego dokładnie liczyć, ale:
- koszt serwisu wyjdzie podobny, bo wprawdzie nie będę w rygorze serwisów gwarancyjnych (więc typowe czynności wyjdą taniej), ale moto ma przejechane 20 tys. i będę niedługo zmieniał opony,
- owszem kupiłem motocykl z wyposażeniem, ale i tak go doposażam (na początek wydałem ponad 1 tys. i wydam jeszcze jakieś 1,5 tys.) - tyle że korzystam z wyposażenia kupowanego zarówno przez ze mnie, jak i przez poprzedniego właściciela, więc sumarycznie wydam na to mniej.
Z tego przykładu wynika, że poprzedni właściciel zostawiając motocykl w rozliczeniu za niewygórowaną cenę zaakceptował stosunkowo wysoki koszt trzyletniej eksploatacji, na który złożyła się głównie utrata wartości. Gdyby jednak - i to jest wniosek ogólny - zdecydował się sprzedać motocykl samodzielnie za cenę bliższą rynkowej, to
nie ma istotnej różnicy finansowej przy zakupie motocykla używanego i kilkulatka. (Przyznam, że ten wniosek mnie samego zaskoczył, ponieważ na początku zakładałem, że utrata wartości na początku jest znacznie większa niż w kolejnych latach eksploatacji, a okazało się, że tak nie jest).
Do tego wywodu można mieć zastrzeżenia, mianowicie:
- obliczenia nie uwzględniają różnic indywidualnych pomiędzy poszczególnymi motocyklami jak wyposażenie, przebieg, stan ogólny (wszak taka jest natura statystycznych uogólnień),
- przy zakupie uwzględniamy także czynniki pozafinansowe.
To także jest mój przypadek, bo chociaż za motocykl zapłaciłem o jakieś 2 tys. więcej niż wynosiła typowa cena, to sprzęt jest z pełną dokumentacją, na półrocznej gwarancji, był dostępny od ręki z dostawą do domu bez dodatkowej opłaty, a sam zakup i kontakt z firmą sprzedającą to czysta przyjemność. To wszystko miało dla mnie znaczenie, bo uniknąłem jeżdżenia i oglądania iluś motocykli (jak to było przy poprzednim zakupie), DL-a miałem w domu dzień po sprzedaży Yamahy i od razu mogłem go używać.