Iżu,
Nie jestem specem od tego kraju, byłem tam tylko raz, ale rok temu byłem w podobnej sytuacji jak Ty, szykowałem się do wyjazdu i wrzucę kilka uwag, może Ci się przydadzą.
Rumunia to zróżnicowany kraj. Nie ma tak, że jadę do Rumunii i zobaczę jak będzie; warto się przygotować, bo każdy kawałek Rumunii to jak inny świat. Ja byłem zafiksowany na Transfogaraskiej i Transalpinie, bo tyle mi powiedziały Google na hasło "Rumunia motocyklem" i gdybym na tym poprzestał, to zobaczyłbym tyle, co ci kolesie na armaturach z
filmiku, który ktoś tu zapodał chyba wczoraj. Czyli nic. Mnie przypasował przewodnik wydawnictwa Bezdroża, a dopiero potem szukanie w necie. Przewodnik objaśni, jakie są krainy geograficzne, z czym się je Siedmiogród, a z czym Wołoszczyznę itd. A przede wszystkim dowiesz się, czego właściwie szukasz w tej Rumunii:) Mnie zauroczył Maramuresz i w tym roku znowu tam jadę. No to teraz po kolei:
Noclegi. Nic nie rezerwowałem i nie miałem problemów ze znalezieniem spania w pensjonacikach czy hotelach. Czasem trzeba było trochę poszukać, ale generalnie bez kłopotów. Byłem we wrześniu i myślę, że w czerwcu będziesz miał podobnie. Ceny w okolicach 100 złotych za pokój. Na pewno można taniej, na pewno można drożej. Najwięcej płaciłem w wypasionym hotelu La Conac za Satu Mare w kierunku Sapanty. Wysoki standard, było późno, potrzebowałem czegokolwiek, myślałem że zapłacę 400-500, a zapłaciłem 160. Marniutkie piwo z kija, ale po całym dniu smakowało jak ambrozja. Polecić też mogę Long Street Hotel w Braszowie, blisko centrum: umiarkowane ceny, przyjazne miejsce. Serwują tylko śniadania. I pensjonat Irina w Desesti, boskie jedzenie, doskonała palinka, wrócę tam. A gdybyś planował wyjście do wodospadu Cailor, to możesz się zatrzymać w hotelu Cerbul. Miejsce zwyczajne, trochę smętne, ale za to tuż przy szlaku. Idąc do wodospadu spotkasz pasterzy, owce i psy.
Ceny wszystkiego podobne do naszych, ale raczej niższe. Restauracyjne zauważalnie niższe, generalnie za posiłek zapłacisz kilkanaście, może 20 złotych.
Jedzenie. Jak nie wiesz co zamówić, zamawiaj ciorbę. W różnych miejscach różnie smakuje, różnie jest robiona, ale z reguły jest to wielka micha smacznej zupy z pieczywem i z podaną osobno gęstą śmietaną. Jakbyś był na przełęczy Prislop (oddzielającą Maramuresz od Bukowiny), to tam jest taki barek i pani w fartuchu, która serwuje najlepszą ciorbę na świecie.
Bezpieczeństwo. Rumuni bardzo niebezpiecznie jeżdżą, to temat na osobną opowieść. Przodują w statystykach wypadków i to się naprawdę czuje na drodze. No cóż zrobić, trzeba uważać. Poza tym ze dwa razy wieczorową porą nie czułem się pewnie w małych miasteczkach. Grupki napakowanych kolesi z wyrazistą męską biżuterią, jakieś geszefciki w bramach, tego typu klimaty. Obsługa w restauracjach jest na ogół zdystansowana, bez kontaktu, bez uśmiechu - taki koloryt. Ale ogólnie rzecz biorąc bezpiecznie, spokojnie, ludzie sympatyczni, nikt nie odmówi pomocy. Rumunia to bezpieczny kraj.
Łączność. Jak się zapuścisz w góry, to możesz mieć problem z zasięgiem telefonu. Nie licz na nawigację online. U mnie bardzo dobrze sprawdziła się Here Maps (offline), bo dobrze pokazuje i skaluje pokręcone odcinki drogi, których jeszcze nie widzisz. W pensjonatach czasem jest wifi, czasem nawet działa.
Drogi. Przygotuj się, że świetna dwupasmówka kilka kilometrów dalej przechodzi w szutr, chociaż nic tego nie zapowiada. Nie ufaj mapom. Sytuacja jest dynamiczna, wszędzie są roboty drogowe, wahadła, zwężenia. Jest fajna zabawa, jak trafisz w górach na szutry i kamienie, po nich Transfogaraska to jest naprawdę żenua dla emerytów na Bawariach. Ale bez strachu, ja byłem na XJ6 bez ABS na oponach na asfalt i dałem radę (nawet bez paciaka), chociaż przyznaję, że raz miałem potężny wkurw. Leciałem z Sibiu do Oradea, na mapie piękna droga, a okazało się, że było z 10 km naprawdę grubo. Ale widoki nieziemskie, nawet nie próbuję opisywać. Po powrocie przednią oponę miałem do wymiany, zdarte boki w złożeniach. A jeżdżę raczej spokojnie.
Nawigacja. Na forum jest sporo o nawigacji, więc nie będę powtarzał tego co już zostało powiedziane, ale o jednym muszę wspomnieć. Jeśli zamierzasz korzystać z nawigacji na fonie, którego nie obsłużysz w rękawicy i który nie jest całkowicie odporny na wodę, mocz, piasek, kamienie i walenie młotem, to ją od razu wyp$#%^%ol w kosmos. Dzięki temu unikniesz takiej sytuacji jakiej ja nie uniknąłem, że leje, więc musisz szybko znaleźć jakieś lokum, a tu nie możesz jechać, bo Twoja navi chłonie wodę jak gąbka, więc stoisz pod jakimś daszkiem i wyzywasz się w duchu od debili, bo Ci było żal parę stów na normalny działający sprzęt. Ja się teraz rozglądam za czymś sensownym, minimum to byłby Samsung Galaxy Xcover 4, jest wszystkoodporny, kosztuje 7 stów (słaby sprzęt, dobra obudowa, konieczność podłączania kabelka do ładowania), ale tak naprawdę to rozwiązanie jest tylko jedno i nazywa się Tomtom.
Ubezpieczenie siebie i moto. Pierwsza opcja to EKUZ. Moim zdaniem to obowiązkowe, z różnych względów. Załatwiasz przez net, nic nie kosztuje, obejmuje krajowy standard, ale za to w pełnym zakresie. Do tego ubezpieczenie podróżne, według wyboru. A jeśli chodzi o moto, to wykupiłem PZMot. Tanie i dobre. Jak to wszystko działa, na szczęście nie musiałem sprawdzać. No i jeśli chodzi o zdrowie, to jest jeszcze coś, w zasadzie waham się czy jest sens o tym pisać. Mianowicie kiedyś w jakimś wywiadzie natknąłem się na informację, że przed wyjazdem warto udać się do stomatologa na przegląd, bo zmiany klimatu, miejsca itd. (nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić) powodują, że wszelkie utajone problemy stomatologiczne przybierają na sile. I jak sięgnąłem pamięcią wstecz, to faktycznie tak się u mnie zdarzało i nie wiedziałem dlaczego. I w Rumunii było podobnie, obyło się bez stomatologa, ale zaraz po powrocie okazało się, że problem faktycznie był.
Miejsca. No z tym jest problem, bo co tu polecić, jak wszystko jest ciekawe i wyjątkowe. Kilka propozycji do wyboru:
- Wesoły Cmentarz w Sapanta. Warto pojechać wcześnie, zanim zjawi sie tłum. I mieć trochę czasu, żeby w spokoju popatrzeć. A droga do Sapanty daje przedsmak tego, co można spotkać w Maramureszu.
- Cerkwie Maramureszu. Maramuresz słynie z urokliwych drewnianych cerkwi, których cechą charakterystyczną są strzeliste wieże. Liczne z tych zabytkowych budowli są wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. Można je znaleźć w miejscowościach takich jak Plopis, Surdesti, Desesti i wielu innych. Nie jestem jakimś tam koneserem cerkwi, ale im więcej ich zobaczyłem, tym bardziej mnie wciągały. Zaczynałem rozpoznawać sceny biblijne, świętych itd. No a przede wszystkim fajnie jest pojeździć tu i tam

- Muzeum Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu w Syhocie. Można jechać, można nie jechać. Ogólnie to przygniatające miejsce. Bez fajerwerków, ale jak się człowiek wczyta w opisy, powyobraża sobie, to zimny dreszcz. Kontrapunkt dla komercyjnej głupawki z Draculą.
- Malowane klasztory na Bukowinie. Bukowina słynie z tzw. malowanych klasztorów. Są to (podobnie jak cerkwie Maramureszu) obiekty wpisane na listę UNESCO; szukamy ich w miejscowościach Arbore, Vatra Moldoviței, Voroneț, Mănăstirea Humorului, Pătrăuți oraz Suczawa.
- Kopalnia soli we wsi Kaczyka. Jej załogę stanowili specjalnie w tym celu sprowadzeni z Bochni górnicy, stąd mówi się, że Kaczyka to polska wieś na Bukowinie. Kopalnia funkcjonuje do dzisiaj, a jej część jest udostępniona do zwiedzania. Dupy nie urywa, ale jak się jest w pobliżu, to warto zajechać.
- Wodospad Cailor. Można wjechać kolejką linową lub udać się z buta i wtedy ma się fajną wycieczkę. Wodospad jest sezonowy, może być woda, może nie być.
- Transfogaraska i Transalpina, no to wiadomo. Byłem tylko na pierwszej z nich (na drugą zabrakło czasu) i może zawiedziony nie byłem, ale o wiele bardziej podobało mi się latanie po Maramureszu. Bo większy stopień trudności, więcej ciszy, widoków i ogólnie jakoś tak. Transfogaraską przelecisz i do widzenia, a po Maramureszu jeździsz cały dzień, drugi, trzeci, tu furmanki, tam cerkwie, szuterki, widoki, tu się zmęczysz, tam pobłądzisz, no dzieje się. W ubiegłym roku jak planowałem Rumunię, to Transfogaraska była celem, a reszta opcją. Teraz celem jest Maramuresz, a podniebne trasy to opcja.
- Kolejka Mocanita to wycieczka wąskotorówką w góry, w klimacie z czeskich filmów. Sympatycznie. Wrażenia takie, jakich można spodziewać się po wycieczce wąskotorówką w góry. Tam jeżdżą różne składy, jak chcesz trafić na ten z lokomotywą parową, to musisz wcześniej zarezerwować bilety przez net.
- Zamek chłopski w Raznovie odradzam, to przereklamowane miejsce (chociaż z ciekawą, bogatą historią), zamienione na bazar z chińskim badziewiem.
- Pałac w Branie. W Rumunii jak wiadomo żył Dracula czyli Vlad Palovnik. Siła legendy jest niezwyciężona, przeniknęła ona do popkultury i tam już zapewne pozostanie. Skutek tego jest taki, że każdy zamek i pałac w Rumunii twierdzi, że jest tym prawdziwym pałacem Draculi. W Pałacu w Branie możemy doświadczyć przebieżki pośród tłumu turystów robiących selfiaczki. Odradzam, zamiast tego lepiej pojechać do Pałacu w Nieborowie na ten przykład. Ale z drugiej strony jak ktoś zapyta, czy byłeś na zamku Draculi, to zawsze będziesz mógł powiedzieć, że byłeś

- Braszów moim zdaniem obowiązkowo. Warto wejść do tzw. Czarnego Kościoła leżącego przy głównym placu Starego Miasta.
Ufff, miała być krótka zajawka w sobotni poranek, a wyszedł elaborat. Ale przynajmniej sobie powspominałem
Pozdrawiam.