Wyjeżdżam dziś z garażu na chwilową przejażdżkę bo już wytrzymać nie mogłem.
Motocykl zgasł na podjeździe, ale nic to, zdarza się najlepszym.
Przejechałem 200m po Smerfetke ale dwa razy prychnął dziwnie, strzelił w tłumik i pod blokiem zgasł. Taki bum i zgasł.
Znowu odpalił i spoko. Jedziemy ale zachowuje sie dziwnie bo na niskich obrotach poszarpuje ale na wysokich nie.
Nie ma spadku mocy.
Ujechałem z 5km i zauważyłem że chwilowe spalanie szaleje, jak odkręcam gaz i przyspieszam to spada do 4,5 a jak zamykam gaz to rośnie do 50l/100km! Całkowicie odwrotnie.
Przejechałem z 20km i wróciłem - średnia 16l na setkę.
Prędkościomierz i reszta pokazuje normalnie.
I teraz tak.
Motocykl stał dwa tygodnie w garażu. Przed wstawieniem został umyty pianą i Karcherem na myjni ale wysech. Potem wymieniłem żarówki wiec zdejmowalem licznik, dziś sprawdzałem, wpięty był dobrze piny nieuszkodzone.
Nic więcej w międzyczasie nie grzebałem ale motocykl odpalałem z dwa razy.
Co sie spieprzyło się?
Zawór wydechowy? Sonda Lambda?
Kurde jak umyty wpadł do garażu to coś zardzewiało? Jakaś wtyczka?
Nie wiem gdzie szukać.
