Owszem szyja jest ruchoma, ale jej "projekt" stworzony przez naturę nie zapewnia ochrony w przypadku gwałtownych uderzeń bocznych i skręceń głowy przy jednoczesnych bardzo dużych przeciążeniach. Również nie chroni przed silnym uderzeniem osiowym (tak jakby wbiciu głowy do środka)
Dlatego podczas upadku i uderzenia głową w inny przedmiot/podłoże lub nawet w przypadku np. zderzenia samochodów kiedy następuje szarpnięcie kierowcy przypiętego pasami bezpieczeństwa dochodzi do poważnych urazów szyi (aż do przerwania rdzenia kręgowego, co skutkuje paraliżem). M.in. z tego powodu wprowadzono do użytku zagłówki.
Właśnie dlatego w niektórych aktywnościach/sportach stosuje takie stabilizatory, tylko ważne jest żeby były one dobrze dopasowane. Nie mogą być za luźne i za ciasne. Podobne działanie mają też kołnierze kamizelek z poduszką powietrzną dla motocyklistów. Te bardziej rozbudowane mają taki nadmuchiwany "kielich" tworzący się wokół głowy oraz przedłużenie/fartuch na doopę chroniące lędźwie i kość ogonową...
P.S. Czasem wystarczy się chwilę zastanowić... Co roku słyszymy o ludziach, którzy wskoczyli do wody nie sprawdzając głębokości, no i uderzyli o dno, co skutkuje właśnie urazem szyi i przerwaniem rdzenia. Czy w takim wypadku kołnierz pod głową byłby pomocny i zapobiegł takim urazom? No chyba tak... Piszę o tym nie po to, aby namawiać do kąpieli w ochraniaczu szyi, ale żeby łatwiej było zrozumieć mechanizm "działania" szyi