Przebieg zawodów był dokładnie taki jak opisałeś w swoich tekstach, które są zwięźle, ciekawie oraz przystępne. Jeśli kogoś to interesuje - szczerze polecam, bo warto.
Na zawodach podobał mi się zwłaszcza przyjazny każdemu klimat, mili ludzie, niewymuszona atmosfera. Można nawiązać nowe znajomości i przyjaźnie. Fajny był też przekrój motocykli od Sasa do lasa. To chyba jedna z nielicznych imprez, w których można uczestniczyć bez całych tych ceregieli (licencje, przynależność klubowa, badania techniczne, itd.). Nikt nie szuka mankamentów w papierach. Wystarczy chcieć i da się nawet "przyjechać z ulicy" w ten sam dzień. Nie trzeba startować jeśli ktoś nie czuje się na siłach, można najpierw uczestniczyć w roli kibica. Na żywo wszystko wygląda znacznie lepiej niż w internecie.
Jestem pod wrażeniem jazdy wielu zawodników, dobrze było ich oglądać jednego po drugim, ponieważ każdy ma inny styl.
Organizacja przebiegu zawodów była bardzo sprawna, egzamin zdał też sprzęt do pomiaru czasu.
Wydaje mi się, że ktoś mądry ułożył na początek sezonu trasę prostą i intuicyjną, tak aby nie odstraszać za bardzo początkujących. Sekcja po sekcji w jednym kierunku. Łatwo przychodziło jej zapamiętanie. Z kolei bardzo zdziwiło mnie, że aż tak wielu lepszych zawodników z długoletnim stażem nie ustrzegło się pomyłek. Wniosek jest taki: tu nie ma reguł. Można odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej, a i tak prędzej czy później pojedzie się niewłaściwą linią
Po wynikach wiesz mój udział w zawodach okazał się fatalny. Z moimi obecnymi umiejętnościami nie mam tam czego szukać. Z resztą już na tym kursie widziałeś, że to nie wygląda dobrze.
Oczywiście stawiłem się bez względu na skile, bo zbyt Was polubiłem (Ciebie, Zbycha, Tomka) i po prostu nie mam sumienia odmówić jak widzę, że ktoś się tak stara i żyje tym sportem
Bez tego na pewno by mnie na zawodach nie było.
Lepiej się czuje jak jestem w miarę przygotowany.
Wypiłeś - nie jedź, nie ogarniasz - nie startuj
Nie wiem jak prezentowały się moje przejazdy od strony widowni, tego chyba nikt nie nagrywał. Z mojej perspektywy było następująco:
Od samego początku szło nie po mojej myśli. Ustawiłem się grzecznie w kolejce do GP8 aby jechać przed deszczem, gdy Twój kolega Fluo (nawiasem mówiąc fajny gość) wtarabanił się tam bez czekania. Normalnie to powinienem zsiąść z motocykla i przestawić faceta na koniec ale ponieważ byłem na zawodach po raz pierwszy wyjątkowo tego nie zrobiłem. Efekt był taki, że startowałem wkurwiony w tzw. pierwszym deszczu i jechałem ostrożnie. Tak w ogóle GP8 to mój najsłabszy element Gymkhanay. Drugi przejazd był znacznie sprawniejszy (był rytm i itd.) ale myślałem już wyłącznie o tym aby "mieć to cholerstwo w końcu za sobą" i zrobiłem 4 okrążenia. Stąd bardzo słaby wynik. "Za karę" objechałem Andrzeja w pierwszym przejeździe.
Ten pierwszy przejazd odbywał się w sporym deszczu ale było przynajmniej "uczciwie". Lało równo na wszystkich bez wyjątku. Nie pomyliłem trasy, nie złapałem żadnych punktów, starałem się jechać przede wszystkim płynnie, gdzie można to umiejętnie odkręcić. Te figury już kiedyś tam sobie jeździłem i nie stanowiły jakiegoś zaskoczenia. No może bramy, które były bardzo szerokie. Ja ustawiałem sobie o połowę mniejsze. Pomimo niepowodzenia w GP8, pierwszy przejazd skończyłem na drugim miejscu w swojej kategorii. Wiec, nie zapowiadało się jakoś najgorzej.
Sam wiesz, że o wszystkim zadecydował drugi przejazd. Tu warunki były zmienne. Towarzystwo, które startowało przede mną miało lepiej i mogło śmiało odkręcać, co znalazło odzwierciedlenie w czasach. Mi jak na złość zaczęło siąpić już na tym pierwszym slalomie, więc z konieczności przyjąłem taktykę bardziej ostrożną. Pewnie to był ten błąd ale sam nie wiem, bo jakoś nie potrafię siebie oceniać obiektywnie. Dodatkowo był jeden pachołek, nawet nie wiem który i po całych zawodach. W efekcie skończyłem na piątym miejscu w swojej kategorii.
Nie przyjechałem na zawody z jakimiś "oczekiwaniami", lecz chciałem się zwyczajnie godnie zaprezentować, a wyszło źle, wracam z niczym, wynik poszedł w świat. To oczywiście żadna tragedia ale zabawa i taką powinna pozostać ale nie ukrywam, że mi trochę smutno. Nie chcę pod wpływem negatywnych emocji rezygnować definitywnie z dalszych startów. Spróbuje dać sobie jeszcze kiedyś jakąś szansę. Będę trenował tak jak do tej pory. Tu się akurat nic się nie zmieni, bo ćwiczenia jazdy manewrowej sprawiają mi ogromną frajdę.