Pacjent to DL 650 , rocznik 06.2021 z przebiegiem 30 500 km. Wczoraj podczas powrotu z wycieczki zatrzymałem się przed zamkniętym przejazdem kolejowym. Po włączeniu zapłonu i odczekaniu aż się aktywuje cały system (notabene zawsze czekam

Na wszelki wypadek "dopchnąłem" piętą stopkę, gdyby coś tam nie stykło i ponowiłem start - to samo, zero odzewu.
Wyłączyłem zapłon i włączyłem ponownie. Po kolejnym włączeniu zapłonu, zastartował jakby nigdy nic. Obstawiam, że zjawisko w miarę upływu czasu i km będzie się nasilać i wkrótce włączanie i wyłączanie zapłonu może nie wystarczyć.
Pytanie brzmi: gdzie pierwsze grzebać? Ktoś miał podobnie?